piątek, 7 sierpnia 2015

Dalej zasypiam o 4 nad ranem, lęki nocne nie uspętpują...A może to już przyzwyczjanie? Nie wiem...Ale wiem że dalej nie czuje się specjalnie dobrze i jakoś mi trudno wyłuskać trochę radości z życia, na szczęście mi się to czasem udaje, bo inaczej bym chyba już całkiem zwariowała...W każdym razie niedługo zaczne chodzić doraźnie na psychoterapię i aktywnie szukam "drugiej połówki", no i z niewielkimi, chwilowymi efektami próbuje na nowo nastawić mój zegar dobowy...No cóź, nie od razu Rzym zbudowano :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz